"Niesamowite Podlasie – podróż, w którą i tak nie uwierzysz!"
Polska to nie tylko piękne miejsca, które odwiedzamy, ale przede wszystkim wyjątkowi ludzie, którzy nadają tym miejscom niepowtarzalny klimat. Każda podróż po Polsce to szansa na odkrycie niezwykłych historii i tajemnic, które kształtują tożsamość naszego kraju. Regularnie będziemy dzielić się opowieściami o osobach, które sprawiają, że nasze podróże stają się niezapomnianą przygodą. Poznajcie Adama – wyjątkowego człowieka, który nauczył nas, czym jest prawdziwa polska gościnność i jak wielką wartość ma bycie strażnikiem niezwykłych historii.
Planując naszą wielką podróż wzdłuż wschodniej granicy Polski, nie spodziewaliśmy się, że już na północy spotka nas tak niezwykła przygoda. Odwiedzając Kruszyniany – centrum polskich Tatarów – chcieliśmy doświadczyć różnorodności i wielokulturowości naszego kraju.
Nie będziemy dziś szczegółowo opisywać historii Tatarów i ich zwyczajów, ale warto wspomnieć, że są oni związani z Podlasiem od czasów króla Jana Sobieskiego, który nadał im ziemie w podziękowaniu za walkę w obronie Polski. Ci dzielni wojownicy na zawsze związali się z Polską, a mimo swojej odrębności kulturowej i religijnej, stworzyli unikalną formę polskości. Polskość to coś więcej niż tylko historia – to styl życia i wspólne wartości. To miejsce nauczyło nas, że warto patrzeć na nią w szerokim kontekście.
Wszystko zaczęło się, gdy dotarliśmy na miejsce noclegu. Kruszyniany – malownicza wioska na krańcu świata – były dla nas tajemnicą. Nawigacja doprowadziła nas do celu, ale nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Gdy tylko wysiedliśmy z samochodu, z małego drewnianego domu wyszedł Pan Adam. Przywitał nas jak najlepszych przyjaciół i od razu zaprosił do drugiego drewnianego domku, który miał stać się naszym miejscem noclegowym. Wchodząc tam, nie mieliśmy wrażenia, że jesteśmy w hotelu czy pensjonacie. Na ścianach wisiały rodzinne pamiątki Pana Adama, a atmosfera przypominała bardziej babciny dom na wsi niż typowy pensjonat dla turystów. To właśnie w tym miejscu zachwyciły nas autentyczność i ciepło domowej atmosfery. Od samego początku byliśmy traktowani nie jak goście, lecz jak członkowie rodziny. Jednak uwierzcie, że to dopiero poczatek...
Pan Adam od razu zostawił nam klucze do domku, pokazując, jak wszystko działa. Już od pierwszej chwili emanowała od niego bezinteresowna troska o swoich gości. Byliśmy lekko zdezorientowani, przyzwyczajeni do formalnych relacji z właścicielami pensjonatów. Tutaj jednak było inaczej – wszystko odbywało się w spokojnej, rodzinnej atmosferze.
Wieczorem, gdy odpoczywaliśmy w naszym domku, usłyszeliśmy pukanie do drzwi. To był Pan Adam, który przyniósł nam świeże bułki i – co najlepsze – lokalny ser koryciński, wyrabiany przez jego znajomego. Gospodarz przyniósł nam także kilka książek o kulturze i historii Tatarów, mówiąc przy tym: „I tak tego nie zrozumiecie.” Byliśmy lekko zaskoczeni – jak to nie zrozumiemy? Przecież dużo podróżujemy i z tych materiałów na pewno dowiemy się wszystkiego! Po krótkiej rozmowie Pan Adam zaproponował, że jeśli tylko będziemy chcieli, zostanie naszym przewodnikiem i pokaże nam to, co ukryte. Powiedział nam też: „Chłopacy, jutro mówicie: Adam, jedziemy! I jedziemy, gdzie tylko chcecie.”
Wstaliśmy rano i zgodnie z planem wyszliśmy z naszego domku. Poszliśmy do Pana Adama, aby umówić się na wspólną podróż po okolicy. Ustaliliśmy, że o godzinie 13 wyruszymy na zwiedzanie Kruszynian i ich niezwykłych zakątków. Gdy nadeszła ustalona godzina, zgodnie z umową wsiedliśmy do samochodu i w pełni zaufaliśmy naszemu przewodnikowi. Pan Adam wcielił się w rolę gawędziarza, wskazywał nam drogę i opowiadał historie, w które – jak sam mówił – „i tak nie uwierzymy.” Podczas podróży poznaliśmy szczegółową historię Tatarów oraz wielokulturową tożsamość tutejszej ludności. Pan Adam tłumaczył nam, że dziedzictwa tego regionu nie da się w pełni opisać w żadnej książce – mentalność ludzi, ich tradycje i codzienne życie trzeba po prostu poczuć. Po wizycie w Kruszynianach trudno było się z tym nie zgodzić.
Z każdym metrem podróży przenosiliśmy się w zupełnie inny świat. Dosłownie – asfaltowa droga stopniowo zamieniała się w piaszczystą ścieżkę, a my wkroczyliśmy do nieznanej nam wcześniej rzeczywistości. Pierwszym przystankiem była malownicza wioska Ozierany Wielkie, w której czas zdawał się zatrzymać. To niewielka osada, gdzie wszystkie domy zbudowane są z drewna, a wiele z nich zostało opuszczonych i pozostawionych naturze.
Patrzyliśmy z niedowierzaniem – czy to naprawdę Polska? Otaczał nas świat, w którym życie płynie innym rytmem, a historia wciąż jest obecna w każdym detalu architektury i krajobrazu. Jednak to był dopiero początek naszej niezwykłej podróży…
Podążaliśmy dalej, a droga stawała się coraz bardziej dzika, aż w końcu dotarliśmy do Ozieran Małych – wioski, o której Pan Adam mówił, że prowadzi do niej więcej dróg, niż ma mieszkańców. Na miejscu zastaliśmy drewniane domki, a właściwie pozostałości dawnych gospodarstw, które robiły ogromne wrażenie. Ten zapomniany zakątek krył w sobie prawdziwe perełki lokalnej sztuki. Wśród nich znajdowały się rzeźby wykonane z czaszek zwierząt, żołnierskich hełmów i wojennych pamiątek – każdy element był unikalnym świadectwem burzliwej historii tego regionu. Jak się dowiedzieliśmy, ziemie te przez ostatnie 300 lat wielokrotnie zmieniały właścicieli. Przechodziły z rąk do rąk, stając się de facto niczyje – zmieniały się państwa, granice, systemy polityczne, a ofiarami tych przemian byli zwykli ludzie, wrzuceni w wir historii. Jeśli chcecie zrozumieć folklor pogranicza, nie ma lepszego miejsca. Tutaj czuć to, czego nie da się doświadczyć nigdzie indziej – ciągłe przemiany, życie na styku różnych kultur i niepowtarzalny klimat, który przenika każdą część tej wyjątkowej krainy.
Podróżując dalej, dotarliśmy na dziką łąkę, gdzie natura w pełni przejęła kontrolę. Wśród bujnej, nieokiełznanej zieleni znajdował się prowizoryczny mostek przerzucony nad rzeką. Było to miejsce niemal nietknięte przez człowieka – teren dziewiczy, gdzie rzadko kto zapuszczał się na dłużej. W oddali wyraźnie rysował się mur na granicy z Białorusią. Jego bliskość budziła mieszane uczucia – z jednej strony pewien niepokój, a z drugiej świadomość bezpieczeństwa, jakie zapewniał nam nasz przewodnik, Pan Adam. Adam był wręcz przepustką do zwiedzania tych przygranicznych terenów. W trakcie podróży mijaliśmy liczne patrole Straży Granicznej, a w pewnym momencie zostaliśmy zatrzymani. Spodziewaliśmy się szczegółowych pytań – kim jesteśmy, co tutaj robimy i dokąd zmierzamy. Jednak Adam, ze swoją znajomością regionu i lokalnych realiów, przejął inicjatywę i wyjaśnił strażnikom cel naszej wizyty. Dzięki niemu mogliśmy bez przeszkód kontynuować naszą podróż i odkrywać kolejne tajemnice tej niezwykłej okolicy.
Ruszaliśmy dalej, aż dotarliśmy do brzozowego lasu. W tym momencie nasze pojmowanie rzeczywistości uległo całkowitej metamorfozie. Nasz przewodnik, Pan Adam, zaczął opowiadać, że stoimy w centrum dawnej wioski. Brzmiało to niewiarygodnie – wokół nas była tylko pustka, las i głusza. Jednak prawda okazała się szokująca. Jeszcze 30 lat temu w tym miejscu stały domy, gospodarstwa, pełne życia obejścia. Wioska Jamasze, która istniała przez 500 lat, przestała istnieć – ostatni mieszkaniec opuścił ją trzy dekady temu. W tym czasie przyroda odzyskała to, co ludzie budowali przez pokolenia.
To była nostalgiczna podróż, która uświadomiła nam, jak mali jesteśmy wobec upływu czasu i potęgi natury. Jednak refleksja była jeszcze głębsza – dotarło do nas, że taki sam los czeka wiele innych przygranicznych wiosek, które mieliśmy okazję odwiedzić.
Wyludniające się tereny przygraniczne to miejsca, które powoli znikają z mapy, stając się ofiarami procesu zanikania. Uświadomiliśmy sobie, że być może to ostatni moment, by zobaczyć te wioski na własne oczy, zanim natura pochłonie je całkowicie w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat.
Jechaliśmy dalej, przemierzając drogi o wątpliwej jakości (uwaga na podwozia samochodów! ). Po drodze Adam wskazał nam kilka niepozornych wzniesień. Okazało się, że to nie zwykłe pagórki, lecz pozostałości kurhanów – pradawnych cmentarzy Jaćwingów, plemion, które zamieszkiwały te tereny w średniowieczu.
Największą pasją naszego przewodnika były kamienie. Z ekscytacją opowiadał, że w nich zapisane są dzieje przeszłości. Paradoksalnie – kamienie mówią, jeśli tylko umiemy je odczytać. Wskazywał nam ich układ, kształty i symbolikę, które skrywały tajemnice dawnych czasów.
Podczas podróży odwiedziliśmy cmentarze, które były żywym dowodem różnorodności religijnej i kulturowej. Na jednej ziemi spoczywają obok siebie ludzie różnych wyznań i tradycji. Była to niezwykła podróż w głąb historii, przypominająca nam, jak bardzo wielokulturowość kształtowała te tereny, choć dziś tak łatwo o niej zapominamy.
Przez kilka godzin jeździliśmy i jakoś inaczej płynął nam czas. Byliśmy totalnie zanurzeni w lokalnych historiach, tradycjach i kulturze. To, co jeszcze rano wydawało się takie obce i odległe, nagle stało się częścią nas. Gdy wróciliśmy, pan Adam zaprosił nas do siebie.
Czekała tam na nas sentymentalna podróż przez rodzinne pamiątki tatarskiej rodziny. Nasz gospodarz – a w sumie można powiedzieć, że już przyjaciel – zaproponował herbatę. Usiadaliśmy na tarasie i zaczęliśmy rozmawiać o tym wszystkim, co zobaczyliśmy. Pan Adam przyniósł książkę i zaczął opowiadać coraz więcej o sobie, swojej rodzinie i tatarskiej tożsamości. Z każdym słowem czuć było, jak bardzo jest zakorzeniony w tej kulturze i jak ogromnie jest z niej dumny. Robiło to niesamowite wrażenie! Do dziś, gdy wspominamy tę wizytę, wracają do nas te emocje i klimat tamtego dnia.
Dzieląc się z Wami tą historią, czujemy ogromny sentyment. To była wyjątkowa podróż! Jeśli istnieje synonim gościnności i otwartości, to na pewno są nim Kruszyniany i pan Adam. Dawno nie czuliśmy się tak serdecznie przyjęci, jakbyśmy stali się częścią rodziny.
To doświadczenie nauczyło nas też czegoś bardzo ważnego – dumy z własnej tożsamości i historii. To niesamowite, jak można być zanurzonym w tym wspaniałym dziedzictwie tatarskim. Co najlepsze – każdy z nas ma swoje dziedzictwo w sobie. To od nas zależy, czy je odkryjemy i będziemy pielęgnować.
Uwierzycie nam, że ta podróż zostanie z nami na zawsze – to była prawdziwa lekcja. Jeśli macie ochotę odkryć więcej, pan Adam czeka na Was w Kruszynianach z otwartymi ramionami. A jeśli chcecie poznać jego niesamowitą historię – naprawdę warto wyruszyć w drogę!
"Mieszka we mnie Polak i Tatar
Jeden nosi maciejówkę drugi krymkę.
Szablę w snach ostrzą tak samo
Szalony poezją na stepach Kipczaku
tatarską szablą walczę o Wielką Polskę
Wilcze futro z litewskich lasów
leży na obu tak samo."
Selim Chazbijewicz "Tatarski sen"
Rzeko – klepsydro wody przenośnio wieczności
wstępuję w ciebie coraz bardziej inny
że mógłbym być obłokiem rybą albo skałą
a ty jesteś niezmienna jak zegar co mierzy
metamorfozy ciała i upadki ducha
powolny rozkład tkanek i miłości
Zbigniew Herbert "Do rzeki"
Kto ma pytania? Nie widzę.
Skoro nie widzę, widzę, że będę wyrazicielem,
wyrażając na zakończenie przeświadczenie, że
Żyjemy w określonej epoce, taka
jest prawda, nieprawda,
i innej prawdy nie ma.
Stanisław Barańczak ,,Określona epoka,,
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.
Czesław Miłosz ,,Piosenka o końcu świata,,